ODPOWIEDŹ NR 1: DETERMINACJA.
Bez
niej nie można zostać mistrzem. Nieważne, czy chodzi o mistrzostwo w składaniu origami,
lepieniu bałwanów, zjadaniu ilości hot dogów na czas. Im więcej determinacji
poświęcisz, tym szybciej osiągniesz mistrzostwo. Prezes Legii, Bogusław
Leśnodorski, nie czekał i w ciągu jednej zimy skupił jej tyle, że mistrzem
będzie już za chwilę.
Ostatnie dni powinny być dniem zapamiętane nie tylko
przez kibiców Legii. Dlaczego? Dlatego, że zdarzenia, które przyniosły mogą
przynieść wymierne korzyści w sierpniu, w trakcie batalii o upragnioną i tak
długo nieosiągalną Ligę Mistrzów. Nie chodzi o to, że Jodłowiec jest jakimś
wybitnym piłkarzem, że Dwaliszwili szybuje poziomem ponad całą ligę, że
osiągnięto porozumienie z kibicami a ci napędzani grą „Legionistów” mogą
kreować niesamowite kibicowskie spektakle…
Chodzi o tytułową determinację, którą przejawia
świeży prezes Legii. Brakowało jej Miklasom, Zygom… Brakowało jej Skorży.
Brakowało jej w końcu Walterowi. Z dużą dozą prawdopodobieństwa mniemam, że
gdyby „stara” ekipa była w tym miejscu (tj. 4 punkty nad Lechem i efektowna gra
jesienią) zachłysnęłaby się tym, licząc na słabość rywali. Rok temu po
zwycięstwie na Stadionie Miejskim we Wrocławiu liczyli, że cała liga padnie przed nimi
na kolana. Myślę, że teraz zabrakłoby im „jaj” na ściągnięcie Dwaliszwilego, a
kibicom do dyskusji i osiągnięcia kompromisu raczej nie było po drodze.
Czytając niektóre artykuły o Leśnodorskim (tu jest
dobry:
http://biznes.newsweek.pl/boguslaw-lesnodorski--prezes-z-zylety,100817,1,1.html
) od razu narzucają mi się porównania z tą grupą prezesów, którzy intensywnie
angażują się w działalność klubu, któremu przewodzą. Coś a’la Jesus Gil, czy
Gigi Becali; tylko w europejskich, w jakimś sensie rozsądnych standardach.
Leśnodorski szybko zidentyfikował co w Legii nie działa i konsekwentnie
reperuje błędy pozostawione przez poprzedników. Jeśli transfery nie dawały
bodźca do zdobycia tytułu nie wahał się zwolnić Jóźwiaka; jeśli mógł osłabić
najważniejszych rywali w drodze do zdobycia tytułu to wykorzystał patologię w
Polonii; jak biznesmen z biznesmenem dogadał się z Wojciechowskim w sprawie
Jodłowca; jeśli mógł przed rozpoczęciem rundy wiosennej pogodzić się z „Żyletą”
to po prostu to zrobił. Tak z własnego podwórka przypomina mi trochę Roberta
Pietryszyna za czasów jego prezesostwa w KGHM Zagłębiu Lubin. Wtedy też
przyszedł w trakcie sezonu, o ile się nie mylę, lub na samym jego początku a w
maju sięgał po mistrza. Podobna droga czeka Legię.
Z czystym sumieniem Leśnodorski może sobie powiedzieć,
że zrobił bardzo dużo, by Legia wróciła na szczyt. Oczywiście losy mistrzostwa
zależą tylko i wyłącznie od zawodników; oni bowiem wychodzą na boisko. W tym
jednak momencie śledząc skład Legii jest to drużyna najmocniejsza w Polsce. Z
solidnym bramkarzem; z obroną kierowaną przez ciągle pewnego Żewłakowa, przy
którym wychował się najpierw Komorowski, a przy którym teraz dojrzewa
Jędrzejczyk; z mieszanką doświadczenia (Radović, Sagan) z całą gamą
"przezdolnej" młodzieży. No i jest przede wszystkim Ljuboja. Z taką
ekipą zdobycie mistrzostwa jest na wyciągnięcie ręki. A każdy obiektywny kibic
piłkarski w Polsce przyzna, że „aparycja” jedynego poważnego klubu piłkarskiego
w stolicy, jest w stosunku do kraju najatrakcyjniejsza. Jedyną rzeczą, która
może wyrosnąć przed Legią i sprawić, że potknie się w tym biegu po mistrzostwo
jest rzecz jasna specyfika Legii Warszawa. Jednak Leśnodorski stara się
wszystkie tryby ustawić w tej maszynie w taki sposób, by ruchem jednostajnie
przyspieszonym dojechała do mistrzowskiego maja.
Nie,
nie będę się pastwić nad Bartkiem. Jest to zawodnik jakich wielu było, jest i
będzie w polskiej ekstraklasie, którzy w jakimś okresie się wyróżnili,
pojechali na Zachód i po quasi przygodzie wrócili. Ślusarski występuje tu
raczej jako symbol. Symbol ligi, która goni Legię.
Migawki z meczu z Pogonią Szczecin, w której
Ślusarski nie trafia na pustą bramkę to jeden z najbardziej apetycznych
momentów całego sezonu, choć za nami połowa. Bezpośrednia konfrontacja z Legią
wypadła blado – niemal każdy, tak 8/10 zawodników wykorzystałoby chociaż połowę
sytuacji, które miał popularny „Ślusarz”; natomiast ze świecą szukać tych
graczy, którzy strzelili by taką samą bramkę jak on (z linii ziemi z kolanka
pod poprzeczkę). Taka liga goni Legię.
Chaotycznie, biednie, nieporadnie, głównie
szczęśliwie. Lech ma Ślusarskiego jako wysuniętego napastnika, Śląsk nie ma pieniędzy, Polonia ma nagiego
Króla. A reszta ligi nie dorosła do łatki faworyta (Zagłębie będzie
miało pewnie fajną wiosnę, ale sezon zaczyna się RUNDĄ JESIENNĄ). Nie jest więc
trudno, przy dawce wspomnianej wielokrotnie determinacji i czystego profesjonalizmu,
wydobyć się z tej szarości i wyrosnąć ponad miarę. co uczyniła Legia.
By liderzy z Warszawy zostali dogonieni, ktoś ich
musi dogonić. Wybaczcie banalność ale w tej lidze coraz więcej jest
nienormalności. A w tym momencie nie widać nikogo kto mógłby to zrobić. Lech co
prawda zyskał Fina, Kaspera Hamalainena, jednak może on wypalić albo nie. Przy
Dwaliszwilim takiego problemu nie ma, on w polskiej lidze się zaaklimatyzował i
stał się jej wyróżniającą postacią. Lechowi brakuje, mówiąc prosto, piłkarskiej jakości. Atmosfera na meczach jest fantastyczna (mecz z Legią jako przykład najlepszy, choć każdy mecz Lecha jest w Poznaniu świętem). Takim symbolem sportowej wyższości klubu z
Łazienkowskiej jest postawa Bereszyńskiego, który nawet za cenę pół roku
nie-grania, wolał opuścić Lecha na rzecz Legii. Teraz trener Urban przymierza
go na prawą obronę, wskutek kontuzji Rzeźniczaka (oby nie skończył jak
Mierzejewski).
Wszystko niby jest klarowne, niby ta Legia
rzeczywiście jest najlepiej grającą drużyną w kraju; niby Lech nie ma
potencjału na doścignięcie Legii… Ale to są tylko 4 punkty. W T – Mobile
Ekstraklasie to bardzo mało. Legia jest drużyną, która specjalizuje się we
wpadkach, vide mecz na PGE Arenie w poprzednim sezonie. Tylko teraz z
Łazienkowskiej bije niezwykła pewność siebie. I pewność przyćmiewa całą
piłkarską Polskę. Mam nadzieję, ze wnioski, które są obiektywne i uniwersalne,
dotrą i do zawodników Legii i do graczy Lecha; by w zespołach nastała pozytywna
presja, która przekuje się w fantastyczną i porywającą grę.
I szkoda, że zdobyć mistrza w tym kraju jest tak
łatwo. Drogo, ale łatwo. Ale zaraz, przecież w poprzednim sezonie mówiłem to
samo…
*******************
źródła zdjęć: www.legia.net
www.ekstraklasa.wp.pl