Nie jestem tak mocno
zaangażowanym fanem tenisa, żeby analizować ustawienie nóg, barków, ramion;
żeby namiętnie liczyć piłki kończące, żeby prowadzić statystyki gdzie, który
tenisista wypuszcza drugi serwis.
Nie.
Ja patrzę na tenis jako
pojedynek współczesnych gladiatorów. Co prawda przez szkiełko telewizora, ale
czuję się trochę jak jakiś antyczny widz rzymskich igrzysk. Gdzie zamiast krwi,
leje się pot, gdzie zamiast mieczy i włóczni za broń muszą wystarczyć rakieta i
piłeczki ze zwulkanizowanego kauczuku. Nadinterpretacja Możliwe, ale nie
sądzę, żeby moja percepcja była zbyt daleko posunięta.
W czasie weekendu
spędzonego z meczami pół – i finałowymi turniej US Open, naszła mnie taka myśl,
że przecież tenis to jeden z najbardziej, jeśli nie najbardziej „ludzki” ze
sportów. Co się kryje pod tym przymiotnikiem? Na definicję „ludzkości” tenisa
składa się kilka elementów.
WIDOWISKOWOŚĆ
ROZCIĄGNIĘTA W CZASIE
Cały sportowy świat
jest pod wrażeniem występów Bolta. Oczywiście, jego talent i umiejętności są
bezdyskusyjne. Jednak spektakularność jego występów polega na ich długości,
czyli chwilę. 9 sekund i występ Bolta się kończy. Jest to oczywiście
widowiskowe, jednak na występ Bolta czekamy dużo dłużej, a później pstryk! i
tyle go widzieliśmy.
Mówię o Bolcie, bo jest
on twarzą „królowej sportu”, czyli lekkiej atletyki. Absolutnie nie chcę
deprecjonować innych dyscyplin, innych lekkoatletów; jednak trudno polemizować
z tezą, ze gro kibiców kojarzy lekką atletykę z osobą Bolta.
Przewaga tenisistów (i
tenisistek), widowiskowy walor tenisa, wyznacza się w tym, że ich mecze trwają
nieporównywalnie dłużej. Ktoś zapyta: i co z tego? Przez cały mecz zawodnicy
muszą utrzymać jak najwyższy poziom gry, koncentracji i innych atrybutów. Bolt
musi to robić przez kilka, czy kilkanaście sekund. Najlepsi tenisiści (i
tenisistki) w trakcie finałowych meczów spędzają na korcie kilka godzin. Kilka
męczących godzin, w których muszą zminimalizować chwile słabości. Ich nie
przetrzymanie kosztuje punkt, gem, set w końcu mecz i mistrzostwo. Dlatego są
oni zmuszeni (są zmuszone) do zagrywek niekonwencjonalnych, wcześniej
niespotykanych, niedostępnych dla zwykłych tenisistów. Są zmuszeni do
przechytrzenia rywali, z którymi spotykają się niemal w każdym turniej w jego
finałowej fazie (poniedziałkowo – wtorkowy finał Nadala z Djokoviciem był ich
38 pojedynkiem). Tenisiści grają przez cały rok. Od stycznia po grudzień,
latają po całym świecie, przekraczają strefy czasowe i klimatyczne. Swoje
mistrzostwa świata mają co roku, czy to w postaci turniejów wielkoszlemowych
czy w postaci ATP/WTA World Tour Finals rozgrywanych w listopadzie. Dla
przykładu Nadal rozegrał w tym sezonie 63 spotkania, ze spotkaniem finałowym
włącznie. Wygrał 60. To chyba nieźle?
A widowiskowość tenisa
zamyka się chociażby w takich akcjach. Chyba bardziej spektakularne niż
maraton, czy rzut młotem.
CZYSTOŚĆ
Obok tenisa i lekkiej
atletyki takim trzecim sportem, który nasuwa mi się na myśl, jeśli chodzi o
wyciskanie z człowieka jak najwięcej jest kolarstwo. W pewnym, nie zbyt dobrym
kontekście, te dwie ostatnie dyscypliny się ze sobą zbiegają.
Lekkoatletyka:
Tyson Gay, Asafa Powell, Marion Jones, Iwan Tichon, Veronica Campbell – Brown,
Shawn Crawford, swego czasu Tatiana Łysenko, Dwain Chambers, Tim Montgomery,
Justin Gatlin
Kolarstwo:
Lance Armstrong, Tyler Hamilton, Aleksander Winokurow, Floyd Landis, Tom
Boonen, Alessandro Petacchi, Michael Rasmussen, Ivan Basso, Andriej Kaszeczkin
Tenis:
Andre Agassi, Viktor Troicki, Martina Hingis, Guillermo Canas, Guillermo Coria,
Richard Gasquet.
Nie ma sportów czystych
do końca. Pokusa sięgnięcia po doping jest wielka i ulegają jej sportowcy
wielu, żeby nie powiedzieć wszystkich dyscyplin.
Powyższa lista
przedstawia tych przedstawicieli ww. sportów, którzy zostali na dopingu złapani
i odbywają, bądź odbywali karę za jego stosowanie, bądź zakończyli już kariery.
Oczywiście nie są to wszyscy lekkoatleci, kolarze i tenisiści. Wymieniłem jedynie
tych najbardziej znanych, którzy przychodzą na myśl od razu.
Widzimy jednak, że
tenisistów jest zdecydowanie mniej. Możecie sobie prześledzić na wikipedii
listy sportowców, którzy zostali złapani na dopingu. Myśląc doping pierwsi
przychodzą do głowy właśnie lekkoatleci i właśnie kolarze; upadek Lance’a
Armstronga pozwala podważać czystość wszystkich sportowców i podważa jakość
badań anty-dopingowych, skoro Armstrong przez tyle lat wszystkich kiwał.
Chcąc mówić
obiektywnie, to informacje o dopingu wśród tenisistów są informacjami rzucanymi
od święta. Z reguły dotyczą one zawodników drugiego planu. Ten najświeższy to
przypadek Serba Viktora Troickiego [1] z
lipca br. Trudno znaleźć informację o tym, że problemy z dopingiem mieli
najlepsi obecnie tenisiści: Nadal, Djokovic, Murray, Federer, del Potro, czy
chociażby nasz Jerzyk.
Rzeczywiście nie biorą,
czy tak dobrze się kryją?
LUZ
I NORMALNOŚĆ
Wszyscy fani tenisa
znają Djokovicia imitujące go innych zawodników, bądź zawodniczki.
Dla mnie jednak to jest
bardziej wymowny filmik. Uroczystość wręczenia nagród po finale Australian Open
2012. Djokovic wygrał po 5 godzinach i 53 minutach. A tak zachowywali się obaj
bohaterowie, gdy składano im hołdownicze podziękowania.
Jeśli mogę coś napisać
o obecnym tenisie to zauważyć można tendencję, że tenis „postFEDEREROWSKI” – techniczny,
elegancki, do bólu skuteczny, ustępuje tenisowi siłowemu, skupionego na
wytrzymałości, którego głównymi reprezentantami są Nadal, Murray i del Potro.
Tenis jest sportem
świetnym do oglądania, ale również do grania. Niemal w każdym mieście jest
jakiś kort, skombinowanie rakiet i piłek nie jest jakimś problemem. To wielka
frajda. Polecam wszystkim.