Każde
ukazanie nazwy wylosowanego klubu były gracz m.in. Realu Madryt powinien
okrasić znaną łacińską formułą: „Annuntio vobis gaudium magnum”. `Patrząc na
pary 1/8 finału Ligi Mistrzów już wiemy, że prześwietna faza grupowa była tylko
preludium to tego, co czeka nas na wiosnę.
Nie ukrywam swoich sympatii klubowy w Europie
(ciekawa para Tottenhamu w LE, wpadli na Lyon). Potyczki Barcelony z Milanem
mogą, ale nie muszą i najprawdopodobniej nie będą obrośnięte w emocje. Milan
musi gonić czołówkę w Serie A, natomiast „Duma Katalonii” pewnie weźmie w La
Liga ze dwa, trzy remisy urlopu. Nie podejrzewam jednak oczywiście, że
piłkarze Barcelony w pierwszym meczu na San Siro zobaczą ze strony gospodarzy
wywieszoną białą flagę. Milan będzie chciał mocno zranić Barcelonę, bo
pokazanie się z dobrej strony w dwumeczu z takim przeciwnikiem może być punktem
zwrotnym w Kampanii Apenińskiej. Zresztą, na drużynę Rossonerich trzeba już
patrzeć w szerszej perspektywie, bowiem szykuje się tam poważna kadrowa rewolucja.
Odejdą najpewniej prędzej niż później Pato i Robinho, jest tam już wielu piłkarskich
dinozaurów (chociażby Yepes, Abbiatti, Ambrosini, Muntari), kilku graczy,
którzy są już wypaleni (Emannuelson, Flamini)… Symbolem kierunku, w który
zmierzać będzie Galiani jest Egipcjani El-Shaarawy. Jednak nie łudźmy się.
Barca Milan przeskoczy z gładko i powabnie.
********************************************************
Bardziej jednostronny będzie jednak pojedynek kolosalnego
Bayernu z Arsenalem, który swoimi występami w Anglii pretenduje do grupy „solidny
ligowych średniaków”. Obawiam się, że pożegnanie Arsenalu z Ligą Mistrzów
będzie bolało. Bayern jest głodny sukcesu najbardziej ze wszystkich wielkich.
Rozprawienie się z Dortmundzkim namiestnikiem w Bundeslidze trwało pół rundy;
teraz monachijski gigant rusza po skalp w Europie. I chłopcy Wengera, jak i on
sam, tego pochodu nie zatrzymają. Zresztą Arsenal puścił ostatnio 4 ligowe Bradford
City. I tak jak żegnałem na pożegnanie Mourinho, tak już teraz zwalniam Wengera…
********************************************************
A nasze chłopaki z Dortmundu ? Czeka ich kolejny
egzamin dojrzałości. Borussia nie chce, ale znowu musi coś udowadniać.
Odebrała Bayernowi mistrzowską koronę na dwa lata. Zacnie. Upokorzyła go w
Pucharze Niemiec. Znamienicie. Wyszła z cholernie trudnej grupy z pierwszego
miejsca. Chapeau bas. Ale dopiero przejście Szachtara ostatecznie podbije
stempel pod wartością „Weltklasse” dla dzieciaków Kloppa. Spodziewam w tej
rywalizacji Futbolu. Nie, to nie przypadkowy wciśnięcie shiftu. Futbolu.
Technicznego, eleganckiego, niekonwencjonalnego, pełnego polotu, pełnego wrażeń… Ale futbolu na
wyniszczenie. Szachtar to już nie bogaty kopciuszek, który tylko aspirował do
grona najlepszych. Teraz to już ukształtowana trenerskim warsztatem Mireci
Lucescu, pełnoprawna europejska potęga.
********************************************************
No, ale najbardziej apetyczna potrawa to Real –
Manchester Utd. Esencję tej rywalizacji w jednym tweecie zamknął Czesław
Michniewicz: „Wielkość Mou zaczęła się na
Old Trafford i tam też może się zakończyć.” Bo konfrontacja tych dwóch
drużyn odbywa się na wielu płaszczyznach. Także, albo przede wszystkim tej
trenerskiej.
Mourinho może przegrać wiele. Wiele, lecz nie
wszystko. Zbyt dużo wygrał w swojej karierze, żeby odpadnięcie z Manchesterem
go zniszczyło. Pisałem już, że wygranie Ligi Mistrzów będzie dla Portugalczyka
ukoronowaniem pracy na Santiago Bernabeu. Zajęcie 2 grupie skazało jednak
Mourinho na trudnego rywala już na początku fazy pucharowej. A rywala Mourinho
dostał najodpowiedniejszego. Sir Alex Ferguson jednym ruchem (ściągnięciem van
Persiego) uszył doskonałą drużynę. Ostatnia tak dobra i efektowna była ta z
Ronaldo, Rooneyem, Tevezem. Dzisiaj jest wspomniany Holender, wspomniany Rooney
(świetnie odnalazł się w roli biegającego za plecami van Persiego), jest
solidny Carrick, młody Cleverley, „pędziwiatry” Young i Valencia, pewny De Gea.
Ta siła już rozstawia po kątach rywali w Premier League. A teraz stawi czoło
Mourinho. I Realowi.
I choć ego Mourinho jest ciężkie, nie przeważy
jednak tego co symbolizuje Real Madryt. A Real nie znosi upokorzeń. A
upokorzeniem dla Realu będzie odpadnięcie z Ligi Mistrzów już w marcu. Nawet po
pięknej i emocjonującej walce, bo przy zderzeniu takich sił musi wyniknąć. Real
już przegrał ligę (okej, już tego nie podkreślam; i zauważenie za realmadrid.pl
rewanż z Manchesterem 5 marca we wtorek, a 2 lub 3 Gran Derbi) i ze wszystkich
sił swoich będzie dążył do Wembley. A nie łudźcie fani United i nie trwóżcie „madridistas”.
Real nie będzie grał źle zawsze.
No i jest jeszcze Ronaldo, który przybywa do gniazda, które go wychowało na wielkiego gracza. Czy tak wielki gracz po raz kolejny weźmie w swe nogi losy "Blancos"? Czy udźwignie presję zarówno Bernabeu jak i Old Trafford?
********************************************************
Poza tym ciekawie w parze Celtic – Juve (skoro udało
raz z Barceloną, to może uda się dwa razy z Juve); Malaga niepostrzeżenie i po cichu
może przebrnąć po plecach Porto do ćwierćfinału; Schalke do lutego powinno
wyjść z kryzysu i teraz besztana przez wszystkie napotykane drużyny również
może zagościć w 1/4 po konfrontacji z Galatasaray. Aha. No i nie życzę powodzenia PSG. Trochę daremne
życzenie, ale niech „Nietoperze” z Valenci przefruną nad Parc des Princes. Bo gdzie byłoby PSG bez pieniędzy szejków. Jasne, to nie ich wina, że są bogaci. Ale tak szybkie wejście na salony dzięki pieniądzom trochę godzi w wizerunek Najjaśniejszej Ligi Mistrzów.
Tyle.
I obym nie musiał nic odszczekiwać.