środa, 31 lipca 2013

CZEŚĆ, CHWAŁA, PAMIĘĆ



CZEŚĆ, CHWAŁA, PAMIĘĆ

1 sierpnia 

Data magiczna, której tajemnicę próbują rozwikłać mądre głowy od 69 lat. Czy potrzebne, czy mogło być zwycięskie, czy miało szanse, co właściwie zostałoby uznane za zwycięstwo, czy mogło być lepiej przygotowane. Od 69 lat stawiane są te same pytanie, powtarzane są te same odpowiedzi, które, jak mi się kiedyś wydawało, tak właściwie nic nie wyjaśniają. Jednak im mocniejsza jest moja świadomość historyczna i umiejętność kreowania różnych perspektyw tym bardziej sobie uświadamiam, że każda odpowiedź rozjaśnia problematykę powstania. 

Osią konfliktu w dyskursie publicznym jest pytanie, ile i jakie właściwie pytania na temat PW można zadawać. Czy pytania o sens negują heroizm powstańców?

Mówiąc o PW trzeba rozdzielić dwie kwestie. Jedna, analityczna, to ta, w której rozważamy przyczyny. W której przyrównujemy sytuację geopolityczną, w której zastanawiamy się nad popełnionymi błędami dowódców, w której dywagujemy nad taktyką. Możemy to robić. 69 lat po powstaniu możemy dyskutować o tym szczególnym wycinku polskiej historii. Chciejmy poznać tą tajemnicę, dlaczego powstańcy ruszyli do walki, dlaczego akurat 1 sierpnia. Fakty odsłonią swoje drugie dno. Odpowiedzi na „powstańcze” pytania niosą to, co najbardziej polskie. To, co najbardziej nasze. Bo chyba Polacy nie są nigdy bardziej „polscy” niż w sytuacji uciemiężenia. Nasza historia jest pełna potwierdzeń na tą tezę. 

Jednak dyskusje o powstaniu trzeba prowadzić w sposób delikatny. Kłótnie w studiu telewizyjnym, czy na twitterze są kłótniami nad wspomnianym heroizmem powstańców, właściwie nad ich grobami. Dlatego każda rozmowa o powstaniu musi być utwierdzona w ogólnym oddaniu czci i chwały powstańcom. Wojownikom o niepodległość Polski. O wolność swoją i przyszłych pokoleń. Szli do walki mając tą ideę przed sobą i do niej dążyli. Mogli czekać na Armię Czerwoną, stojącą u wrót Warszawy, aż ona weźmie miasto. Ale oni chcieli mieć swoją stolicę, choć jej skrawek na chwilę, dla siebie. Spełniali jednocześnie swój żołnierski obowiązek. 

Nie chcę rzucać patetycznych deklaracji, że bez mrugnięcia okiem poszedłbym do powstania, jak wielu moich i waszych rówieśników 69 lat temu. Obym nigdy takich wątpliwości mieć nie musiał. Wiem jedno. Powstanie Warszawskie było pięknym i tragicznym aktem w polskiej historii. Pięknym, bo szło o ważną sprawę; tragicznym, bo zginęło tak wielu. 

Powstanie Warszawskie. 63 dni chwały. 

Bartek, 22 lata. 
http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/3/36/Pomnik_Malego_Powstanca.JPG/398px-Pomnik_Malego_Powstanca.JPG

wtorek, 23 lipca 2013

CAMMUS vs. SHANKLY




CAMMUS vs. SHANKLY


Oficjalnie Barcelona potwierdziła nowy termin meczu towarzyskiego w Gdańsku z Lechią. 30 lipca 2013,wtorek, PGE Arena w Gdańsku. W ramach nieprzewidzianej rekompensaty przyjedzie w składzie silniejszym, niźli miała wystąpić w odwołanym meczu sobotnim, choć chodzi o jedno tylko nazwisko (a raczej ksywkę). Neymar. Ze sportowego punktu widzenia przełożenie sparingu jest polskim kibicom na rękę. 

Trzeba pamiętać w jakiej scenerii „afera barcelońska” się zrodziła. U jej podłoża leży poważna choroba, która dotknęła Tito. Dlatego nie dziwię się działaczom Barcelony, że podjęli decyzję o odwołaniu spotkania sobotniego, zresztą nie dziwię się również piłkarzom, który również decydowali o zostaniu w Barcelonie. Wieść o pogorszeniu wyników Tito przyszła w najmniej przewidywalnym momencie, przez co wszyscy ważni ludzie Barcelony zachowali się tak, jak im podpowiedział instynkt. Żaden inny klub nie jest w ostatnim czasie tak doświadczany jak Duma Katalonii i nie mówię tego, przez wzgląd na sympatyzowanie z Barceloną. Najpierw Abidal, który szczęśliwie „cudownie” wrócił do gry, teraz problemy Tito. 

Tak jak rozumiem decyzję Barcy, tak rozumiem rozgoryczenie kibiców, którzy do Gdańska tłumnie się zjeżdżali. Fajna opcja – weekend w Trójmieście plus fajny mecz. Rozumiem złość i niezadowolenie, frustrację i smutek itp. Nikt nie lubi, gdy ktoś coś obiecuje, a później nie dotrzymuje słowa. Nie można jednak hejtować Barcelony; odwołanie wyjazdu nie było widzimisię klubu; tylko spontaniczną reakcją solidarności z trenerem. Wyobrażam sobie taką sytuację, że ojciec bierze dwójkę młodych synów na mecz, oni się podniecają, że zobaczą Messiego, a tutaj nagle taka wiadomość w przeddzień meczu, że jednak meczu nie zobaczą I co teraz ?

Zobaczą i Messiego i Neymara razem, tylko trochę później. Pisałem we wstępie, że ze sportowego, czy widowiskowego punktu widzenia przełożenie sparingu jest kibicom na rękę, właśnie z tego powodu. Pierwsze zetknięcie dwóch geniuszy, którzy muszą nauczyć się grać razem. A pierwsza lekcja ma się odbyć właśnie na polskiej ziemi. 

Barcelona „wcisnęła” wizytę w Gdańsku jeszcze w lipcu. Po sparingu z Bayernem (24.07), po sparingu z Valerengą w Oslo (27.07). Nie gdzieś w lutym, czy za rok. Licząc od feralnej soboty tydzień i trzy dni. Wszystkie bilety zakupione do tej pory zachowują ważność. Trójmiasto nie jest rozrywkową pustynią, żeby nie było co zrobić w sobotni wieczór. Różnica jest taka, że jak ktoś chce i ma możliwość, to przyjedzie do Gdańska jeszcze raz. Jak ktoś nie chce to poczeka na zwrot pieniędzy za bilet. 

Wszystko odbyłoby się normalnie, gdyby nie włączyli się obrońcy polskości. Od Jana Tomaszewskiego słyszę, że polski naród został oszukany i zlekceważony. Może kiedyś przestaniemy, jako Polacy, zachowywać się jakieś obrażalskie stwory i jeśli coś nie pójdzie po naszej myśli to zaczynamy tupać i wymachiwać wspomnianą biało – czerwoną dumą. Paranoja. Zostawmy to na sytuacje, gdy rzeczywiście trzeba będzie bronić polskich interesów. Sytuacja jest trudna do jednoznacznego ocenienia; czy nawrót nowotworu u Tito to wystarczający powód na odwołanie wyjazdu na mecz do Polski, przez co tysiące kibiców muszą zmienić plany na sobotni wieczór? 

Nic nie jest do końca czarne, ani do końca białe (chyba zrobię z tego motto poletka). „Afera barcelońska” nie jest łatwa zarówno dla klubu jak i dla kibiców. Dla mnie to, że jedna drużyna, nawet ta, z którą sympatyzuję, nie przyjedzie do Polski na kilka godzin; odbębnić widowisko i wrócić do siebie, to jednak nie powód, żeby wznosić ogólnonarodowy raban.
Decyzja o nowym terminie to chyba jednak idealne rozwiązanie. Natomiast sama afera od razu nasunęła mi dwa słynne cytaty o futbolu. Bill Shankly (legenda Liverpoolu) kiedyś nawinął, że futbol to nie jest sprawa życia i śmierci, tylko coś o wiele bardziej poważnego; Albert Cammus ukuł tezę, że spośród wszystkich rzeczy najmniej ważnych futbol jest rzeczą najważniejszą. 

Pod którym zdaniem Ty się podpiszesz?

PS. Polskich kibiców piłki nożnej tak naprawdę nie obchodzi kiedy i od kogo Lechia dostanie wpierdol. Chyba, że chodzi im o swoją drużynę. 

PS. 2 A propos, jakoś nie słychać, żeby Probierz narzekał na to, że mu się mikrocykl treningowy zakłóca. Chyba, że Lechia nikogo w kontekście Super Meczu nie interesuje. 

PS. 3 Hiszpańskie gwiazdy Barcelony, które uczestniczyły w PK rozpoczynają treningi 29 lipca, więc raczej prawdopodobnie ich nie będzie.
 


czwartek, 11 lipca 2013

OUT.



I bez możliwości sprawdzenia. 

Agnieszka „Isia” Radwańska niby miała udany Wimbledon, ale dla „obserwatorów życia publicznego” tak naprawdę przegrała go z kretesem. Z Lisiscką przegrała sportowo, po meczu przegrała wizerunkowo. (uwaga, ironia) Idealnie wpisała się w nasze narodowe przeżywanie klęsk narodowych itp. itd. co ucieleśniło w przyznaniu przez prezydenta Złotego Krzyża Zasługi.

Przeglądanie twittera naprawdę daje fajne uczucie, gdy prezenterki i prezenterzy telewizyjni; gdy komentatorzy życia publicznego ferują wyroki na tematy, o których pojęcie mogą mieć co najmniej mgliste Ok, wolność słowa i myśli. Dlatego pozwolę sobie mieć przeczucie graniczące z pewnością, że oglądają oni Radwańską i w ogóle tenis od święta, na co dzień zajmując się miłościwie panującą klasą polityczną. Ale nie przeszkadza to im hejtować Radwańskiej, że order wzięła i oczywiście prezydenta, że order dał.

Jeśli nie docenimy półfinału Wimbledonu to co zatem mamy doceniać? Gdy nasi piłkarze dotrą do półfinału czegokolwiek (haha) to z marszu obwiesimy ich orderami, laurami, kanonizujemy szybciej niż Benedykt XVI i Franciszek Jana Pawła II. A tu mamy przegraną i chamską małolatę, co to nie umie przegrać z klasą.(1:08)


Zachowanie Radwańskiej jest wytłumaczalne bardzo łatwo. Wygrany półfinał z Lisicką mógł być furtką do największego zwycięstwa do tej pory, i możliwe, że do największego zwycięstwa w całej karierze. W finale czekała Bartoli (7-0 na korzyść Polki). Wystarczyło wygrać ten jeden i jeszcze jeden mecz. Nie ma już bombardierki Williams, nie ma Sharapovej, nie ma Azarenki. Kto z was się nie wkurwia, gdy wszystko układa się idealną całość, żeby na końcu się spieprzyć? No i nie ukrywajmy, niezły hajs jej przeleciał przed oczami. Złość to ludzka emocja.[1] Nie zabroniajmy Radwańskiej być człowiekiem. 

Radwańska to człowiek, zresztą urodziwy, co pokazała na zdjęciach magazynu ESPN "Body Issue" Dała przez to kolejna pożywkę medialnej machinie, która debatuje nad tym co i ile może pokazać Polka za granicą.

Radwańska znowu nie zrobiła niczego strasznego, a nadwiślańska kraina hejtu grzmi, że tak nie wolno, że jak tak można. Przecież nie wstydzi się Jezusa[2], a tu się obnaża publicznie, ku uciesze wygłodniałych samców. Krucjata Młodych (twórców kampanii "Nie wstydzę się Jezusa") oficjalnie odcięła się od czynu Agnieszki i odcięła się od niej samej, wykluczając ją z grona ambasadorów m.in. tymi słowami: „Skądinąd smutny jest osobisty upadek pani Radwańskiej, która przekreśliła swoim postępowaniem własne słowa.”[3] 

Urocze.

Jest różnica między pokazywaniem ciała przez Radwańską, a przez np. aktoreczki czy modelki. One pozują zawodowo. Radwańska nie robi tego, żeby podbić swoją popularność; wygrywa ją na korcie. "The Body Issue" to dodatek ESPN, promujący zdrowy styl życia. Wcześniej wystąpiły w niej m.in. Hantuchova, czy Serena Williams. A my dyskutujemy nad tym, czy to pasuje to do jej wizerunku. Sesja jest subtelna, nie jest wyuzdana, a jak ktoś myśli inaczej, niech wyuzdaną pokaże. Ale ja się mogę nie znać.


Radwańska nie ma kompleksów co pokazała; my pokazujemy, że jesteśmy nimi upstrzeni. Przed następnym krokiem marketingowo-wizerunkowym powinna pokornie zapytać, co myśli naród i czy daje przyzwolenie.  Przestańmy „odpolszczać”, czy „dopolszczać” Radwańską. Jest tą osobą, którą Polska może się pochwalić, z której może płynąć duma i wzór do naśladowania. Bo jeśli taka Radwańska może to czemu nie jakaś Iksińska? Idealizm? Niekoniecznie. 
Staram się nie wypowiadać na tematy o których wiem mało, lub nie wiem nic. Jak na razie Radwańska będzie robić swoje, czyli grać i częściej wygrywać niż przegrywać, a Polandia hejtem stoi i stać pewnie będzie.


[1] Są rzecz jasna złości, które wytłumaczyć trudno, ale im bliżej do patologii
[2] http://ekai.pl/polecamy/x44086/nie-wstydze-sie-jezusa/
[3] http://www.mt1033.pl/krucjata-mlodych-wyklucza-agnieszke-radwanska-z-grona-ambasadorow-akcji,682,wa.html