wtorek, 27 sierpnia 2013

CIĄGLE ZA MALI.



Grając o duży sukces, prestiż, o ogromny hajs musisz wystrzegać się błędów. Musisz działać ze zdwojoną ostrożnością, zwłaszcza jeśli twoi rywale to kumaci gracze. To cechuje dojrzałych ludzi. Nie nawiązuję tylko do sportu; po prostu tak to w życiu bywa. 

Legia błędów się nie wystrzegła, co Steaua dotkliwie wykorzystała. Rumuni do Ligi Mistrzów weszli najłatwiejszą drogą: grając solidnie zmuszając do pomyłki i wykorzystując to, co mogli podarować rywale. Mają taki wynik w pierwszym meczu odpowiedzialność za grę winna determinować graczy Urbana. Tymczasem pierwszy gol to sekwencja błędów w ustawieniu, druga to uniemożliwienie rozegrania przez Vrdoljaka, zabranie mu piłki, uruchomienie skrzydełko. I jest 0:2. I wszystko to, co wybiegali w Bukareszcie poszło z dymem. 

Najgorsze jest to, że defensywa Steauy wyglądała, jak jakiś gliniany kolos. Niby solidna, ale gdyby aktywność Koseckiego pomnożyć przez trzy mogła się rozpaść. Legia przewyższała Steauę w dwóch aspektach: ambicji i bezsilności. Stąd niby z nimi nie przegrała, ale w dwumeczu była wyraźnie słabsza. 

Słowo dla Słowaka, którego z pewnością szkoda. Kuciak nie mógł trzymać Legii w grze w nieskończoność. Dzięki niemu Legia w ogóle dostąpiła szansy gry o fazę grupową LM. Oceniając postawę Wojskowych trzeba pamiętać pierwszy mecz w Norwegii. Coś jest z tymi bramkarzami wywodzącymi się z Legii, że z reguły są dobrzy, często genialni, tylko ich interwencje, cytując klasyka „gówno dają”. Chociaż może przesadzam z pochwałami, przecież bramkarz jest po to, żeby bronić?

Faza grupowa Ligi Europy to nie jest żadna porażka. Oczywiście w perspektywie milionów uciekając do Rumunii to tak, ale w sensie sportowym to czas na okrzepnięcie i przejście okresu dojrzewania. To czas na wejście w tryby futbolu poważnego, wyuczenie się zachowań, do których rzadko zmuszają rodzimi rywale. To czas na wyciągnięcie wniosków, również personalnych. Jak w słabiej formie muszą być Dwaliszwili i Pinto, że nie usiedli nawet na ławce? Dlaczego Urban nie zaryzykował ściągnięciem Vrdoljaka i wstawieniem Mikity? Dlaczego znacznie ruchliwszy Ojamaa wchodzi z ławki zamiast w miarę ustabilizować poziom skrzydłowych? Urban trochę sam sobie zawiązał na supeł możliwości wpływania na wynik w trakcie meczu. Silna kadra miała być atutem Legii. A w decydującym meczu wchodzi zdolny, lecz nieopierzony młokos. 

Niech ściślej postawę drużyny i trenera oceniają stali kibice Legii, ja nim będę tylko przy okazji Ligi Europy. 

Szkoda, naprawdę szkoda. Ale oddanie szacunku się należy – Legia odpada niepokonana. 
źródło: legia.net

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz