Piłkarska Polska przeżywa emocje od czasu remisu z Rosją w EURO 2012. Jeden
mecz. 90 minut, od których zależy przyszłość.
Oczywiście istnieją pewne znaczące różnice między meczem z Czechami a
rewanżowym meczem ze Steauą (sorry za deklinację). Polska musiała wtedy wygrać,
Legii wystarczy bezbramkowy remis. Trudno jednak między tymi wydarzeniami
rozdzielić jeden fakt: i wtedy i teraz wszystko zależy od piłkarzy.
Piłkarze Legii osiągnęli wynik, o którym (z pewnością cicho) marzyli.
Przetrwali szturm Rumunów na początku spotkania, po straconej bramce nie pozwolili
sobie wlepić stracili następnych, na
początku drugiej połowy przeprowadzili (super) akcję i dowieźli rezultat do
końca.
Steaua to wciąż zespół bardzo groźny. Oczywistą oczywistością jest
stwierdzenie, że w rewanżu będą jeszcze bardziej zmotywowani. Jednak Legii już nie
zaskoczą. Wszyscy już wiedzą jak grają i jak zagrają Rumuni. Mogą tylko
przyspieszyć, ale trudno w ciągu tygodnia wymyśleć i wdrożyć nowy system. Oprą
grę na duecie Tanase/Popa wspieranych przez „tygrysa” Bourceanu i lisa Piovaccariego.
Trener Urban ma przed sobą najważniejszy trenerski egzamin. Jego zaliczenie
wprowadzi go do panteonu polskich szkoleniowców i z pewnością zaprowadzi na
posadę selekcjonera kadry…
Ale co ja pieprzę o kadrze. Przecież Legię dźwiga bramkarz…
Wtorkowy wieczór z pewnością będzie ciekawy :)
źródło: legia.net |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz